

„Filozofia Ciemności”
Burzum od samego początku swego istnienia owiany był nimbem kontrowersji, głównie z powodu swojego jedynego członka, Kristiana Vikernesa. Ów mężczyzna, skazany za morderstwo swojego kolegi z zespołu (Øysteina „Euronymousa” Aarsetha z Mayhem w którym także Vikernes występował) za rzekome „sprzedanie się” w 1994 r., przesiedział 15 lat w więzieniu. Nie potwierdzono ostatecznie jego udziału w podpaleniu kościoła w Fantoft, jednakże w kilku innych – już tak. Do jego zwolnienia warunkowego doszło rok temu (2009 r.). W międzyczasie odsiadki w obiegu znalazły się jego trzy albumy: wydany dwa lata po nagraniu „Filosofem”, nagrany w protokole MIDI „Dauđi Baldrs” oraz keyboardowy ”Hliðskjálf” (dwa ostatnie z wymienionych Kristian nagrał w trakcie odsiadki). Pierwszym z wypunktowanych zajmę się w niniejszej recenzji.
Burzum jest zespołem z dzisiejszej perspektywy legendarnym. Mówi się o nim jako jednej z „prawdziwych” kapel black metalowych, ba, przypisuje się mu nawet stworzenie nowej gałązki podgatunku black metalu znanego jako NSBM (narodowo-socjalistyczny black metal). Przysiadając nad tekstami zespołu na płycie „Filosofem” nie uświadczymy nic „obraźliwego”. Jest to zbiór w zasadzie czterech wierszy o dość ponurej prominencji. Dość dobrych tekstów, trzeba rzec.
Co najbardziej może zniechęcić w odbiorze tej płyty? Nade wszystko jej podejście do „komercji”. Vikernes zadbał o to, by jego gitara zabrzmiała paskudnie hałaśliwie, perkusja „drewnianie”, a wokal był bulgoczącym przetworzonym growlem. Odnosimy wręcz wrażanie, że w niektórych partiach płyty wokalista po prostu się topi. Skoro mamy już mniej-więcej nakreślone zamierzenie na jakim oparto album warto poświęcić chwilę przemyśleń jeszcze jednej sprawie.
Burzum na płycie „Filosofem” tworzy jedna osoba. Krisitian „Varg/Count Grishnackh” Vikernes. Oczywiście należy się szacunek za ogrom włożonej w projekt pracy, jednak nie będzie to miało znaczenia w recenzji całości.
Skoro uprzedzenia wszelakie mamy już za sobą – czas zmierzyć się z dziełem kultowym. Czas zmierzyć się z „Filosofem”.
Hałaśliwy początek „Burzum” uderza od startu wyjątkową atmosferą. Oszczędny perkusyjnie, zawiera wirujące niczym piły tarczowe jazdy po gitarowym gryfie, przetworzony głos „tonącego” Varga i „plumkanie” klawiszy. Wart odnotowania jest piękny riff – ledwo słyszalny przez ścianę dźwięków wytworzoną przez Varga. Razi tutaj jedynie przejście do głosu „normalnego” Vikernesa. Jest on tutaj zupełnie niepotrzebny, psuje do tej pory osiągnięty klimat. Oczywisty utwór singlowy do teraz jest najbardziej rozpoznawalnym utworem kapeli.
“Jesu Død” jest o wiele bardziej rozbudowany gitarowo. Bardziej stawia na moc niż na klimat. Potężna szarża perkusyjna powala na kolana we wsparciu z rewelacyjnym riffem. Skrzek Hrabiego Grishnackha rozlega się ośrodku słuchu z niesłychaną siłą i precyzją. Perfekcyjnie brzmią tutaj przejścia z bębnów (podwójna stopa) do talerzy. To wszystko nie zmienia jednak faktu, że Vikernes (podobnie jak w większości kawałków) zabrnął za daleko w powtarzalności i monotonii. Co z tego, że kawałek brzmi nieźle, skoro tak naprawdę niewiele się w nim dzieje? A szkoda...
Majestatyczne “Beholding the Daughters of the Firmament” wprawia początkowo w zachwyt. Wykalkulowane zgrabne riffy zostają tutaj okraszone talerzową perkusją. Szepczący skrzek Varga dochodzi nas jakby z samego środka dostojnych norweskich lasów. Celowy spokój kompozycji jest tu czymś zgoła innym niż w “Jesu Død” – niesie doskonale od początku do końca.
Ciąg odhumanizowanych przekładni zębatych doprowadza nas w tym momencie podróży przez „Filosofem” do punktu zwrotnego. Utwór “Decrepitude I” stanowi spokojniejsze połączenie “Burzum” i “Jesu Død”. Tutaj również uświadczymy „plumkanie”, piekielny wokal Vikernesa oraz monotonne riffowanie. Całość jest już bardziej dark ambientowa niż blackowa. Niestety, ów punkt zwrotny nie wiedzie nas w lepsze rejony „Filosofem”. Wręcz przeciwnie – to od niego zaczyna się zdecydowana tendencja spadkowa albumu, pójście o krok za daleko. Chyba, że za plus albumu uznajemy monotonny ambient – bliższy muzyce relaksacyjnej w wykonaniu norweskim niż solidne black metalowe łojenie.
Lekko zaniepokojone “Rundtgåing Av Den Transcendentale Egenhetens Støtte” ma swoje korzenie w muzyce elektronicznej. Jest odskocznią od tematyki ciężkiego grania. „Plumkanie” było już wcześniej i to wykonane w dużo lepszy (gradyfikacja „plumkania”) sposób. Co gorsza, przerost formy nad treścią daje o sobie znać również w długości utworu – ponad 25 minut „cymbałkowego” kapania? To trochę zbyt wiele. Nie da się ukryć, że wejście partii bassowej jest dość nieoczekiwane przez słuchacza. Czysty dark ambient – dobry jako tło, muzyka relaksacyjna, lecz niekoniecznie pasujący do stylistyki black metalu w wydaniu początkowym. Lekka konfuzja przy odbiorze. Acz dobry kawałek do zasypiania.
“Decrepitude II” łączy się dość zgrabnie z częścią pierwszą. Jednak czy jest to godny następca? Cóż w zasadzie niewiele różnic dzieli oba utwory. Ich kompozycja i zawartość stylistyczna jest wręcz momentami identyczna. Za taką powtórkę należy się tylko nagana. Po prostu: nihil novi.
Jakkolwiek kultowym dziełem było niegdyś „Filosofem”, obecnie nie stanowi tak silnego oparcia pod względem muzycznym jak w latach ’90. Niesiony na fali popularności norweskiego black metalu z pewnością wyróżniał Burzum wśród dziesiątków kapel-powielaczy. Odbiór dzieła tego jest trudny, nie da się ukryć. Sam wielokrotnie twierdziłem, że Burzum to zespół niedołężny. Cieszę się, że wsłuchanie się weń dało mi możliwość odkrycia fenomenu muzycznych eksperymentów Krisitiana. Odsłuchanie tej płyty w odpowiednich warunkach i z odpowiednim podejściem gwarantuje satysfakcję. Godne polecenia dla wytrwałych słuchaczy.
Telegraficzny skrót:
1) “Burzum” *****
2) “Jesu Død” ****
3) “Beholding the Daughters of the Firmament” ****
4) “Decrepitude I” ***
5) “Rundtgåing Av Den Transcendentale Egenhetens Støtte” ***
6) “Decrepitude II” **
Klimat: ****** (ponury)
Znużenie: ** (spore)
Teksty: ****
1) “Burzum” ****
2) “Jesu Død” ****
3) “Beholding the Daughters of the Firmament” ****
4) “Decrepitude I” ***
5) “Rundtgåing Av Den Transcendentale Egenhetens Støtte” -
6) “Decrepitude II” -
Końcowa ocena: *****
Na skróty: Black ambient metal – klasyka gatunku i dzieło kultowe – jednak tylko dla wytrwałych.
Hmm, czemu uparcie nazywasz Burzum - ZESPOŁEM???? :P
OdpowiedzUsuń