

„Nieskuteczny Wrzask Rebelii”
Billy Idol nie zapisał się w muzyce rockowej znaczną kreatywnością twórczą. Jego płyty miały z reguły po maksymalnie kilka świetnych utworów oraz resztę, która „dała się” przesłuchać. Jeden z jego najbardziej klasycznych albumów, „Rebel Yell”, pod tym względem nie odstaje od innych. Mamy tu do czynienia z lekko futurystyczną oprawą muzyki rockowej, zadziornym wokalem Billy’ego oraz z szarpanymi partiami gitar zakrapianymi dźwiękami za bardzo wyciszonej perkusji.
Zaczyna od klasycznego już intro w „Rebel Yell” – piosenki, która była coverowana przez wielu artystów nurtu rockowego. Postępujące solo klawiszowe nie należy do szczególnie wybitnych obecnie, lecz w czasach wydania tej płyty z pewnością było niesamowicie chwytliwe i świeże. Zmęczenie materiału po latach? Może, jednakże uderzenie szarpanych gitar oraz fajny bass prowadzą utwór od początku aż do końca z nowoczesną gracją. Spora ekspresja w głosie Idola jest najbardziej charakterystyczną cechą tego utworu. Jak już wspomniałem, mimo, iż klawisze irytują – nie sprawiają, że utwór jest słaby, a „tylko” – nie aż tak genialny, jaki mógłby być. Mimo, iż mamy tutaj ładne solo gitarowe, następujące po nim echa wokalne niezbyt przekonują. Ostatecznie – świetny utwór, który doskonale funkcjonuje jako „otwieracz” płyty.
Mimo, że gitara elektryczna jest bardziej słyszalna w „Daytime Drama” niż bas – to ten drugi pełni tutaj rolę wiodącą, zapewniającą fajny groove. Luzacka wokaliza Idola zostaje przerwana w refrenie przez, nie pasujące do całości, przestarzałe klawisze. Ostatecznie – nic ciekawego, lecz również – nic złego. Lecimy dalej.
Syntezator mający coś w sobie z ducha czasów ery disco i znowu świetny bass to odprężający początek „Eyes Without a Face”. Gdyby nie żeński wokal – piosenka straciłaby wiele uroku, bo Billy nie stara się tutaj tak jak wcześniej. W końcu wchodzi ładna solówka gitarowa, która wnosi nieco „pazura” do utworu, jednakże i tak mamy do czynienia z kawałkiem średnim.
„Blue Highway” to ostra zgrzytliwa jazda, którą rozpoczyna pierwotny krzyk Idola. Solidny rockowy utwór z fajną ekspresją wokalną i niesamowicie chwytliwym utworem, nawet mimo tych paskudnych, pałętających się wszędobylsko średniej solówki...
Dalej da się usłyszeć utwory na dobrym poziomie, lecz nie tak jak wcześniejsze – bez większego potencjału...:
„Flesh for Fantasy” wyróżnia od pozostałych utworów jedynie refren i krótka zagrywka solowa gitary basowej oraz dobre solo gitary elektrycznej.
Znowu sporo syntezatorów w „Catch My Fall”. Szybko zastąpione przez fajne gitary oraz dobry refren. Niespodzianką jest ciepły saksofon, który sprawia, że utwór jest zdecydowanie lepszy niż wydawało się z początku.
Świetne intro w „Crank Call” prowadzone przez zadziorny wokal Idola oraz fajne gitary ma niesamowitą moc niesienia. Wyluzowane granie z niezłym refrenem.
Chaotyczne intro zostaje ujarzmione przez partię perkusji w „(Do Not) Stand in the Shadows”. Szybkie przejście do refrenu brzmi nawet po latach nieźle. Znowu mamy do czynienia z fajnym solo gitarowym.
Spokojne „The Dead Next Door” z mocnym zamyślonym głosem Idola brzmi dość dobrze. Mimo, że gitara ma tu miejsce drugorzędne - jest zajęta przez klawisze i syntezatory. Nieźle przemyślane zakończenie albumu.
Zawodzące partie liryczne na całym albumie również pozostawiają wiele do życzenia...
Przesłuchanie tego albumu z pewnością katorgą nie jest. W moim odczuciu, gdyby Idol skupił się bardziej na partiach rockowych – płyta zyskałaby o wiele więcej. Ale, skoro mamy do czynienia z takim podejściem do sprawy, to niestety nie jest to album godny polecenia.
Telegraficzny skrót:
1) “Rebel Yell” *****
2) “Daytime Drama” ***
3) “Eyes Without a Face” ***
4) “
5) “Flesh for Fantasy” ***
6) “Catch My Fall” ****
7) “Crank Call” ****
8) “(Do Not) Stand in the Shadows” ****
9) “The Dead Next Door” ***
Klimat: **** (futurystyczny)
Znużenie: *** (średnie)
Teksty:
1) “Rebel Yell” ***
2) “Daytime Drama” ***
3) “Eyes Without a Face” ***
4) “
5) “Flesh for Fantasy” **
6) “Catch My Fall” *
7) “Crank Call” *
8) “(Do Not) Stand in the Shadows” **
9) “The Dead Next Door” ***
Końcowa ocena: ***
Na skróty: Dobry album, jeśli lubimy klawisze i syntezatory w muzyce rockowej. Jeśli nie – niestety, tylko średni album ze słabymi tekstami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz